MISIE-
21.05.2020 r./czwartek/ - propozycje zajęć
TEMATYKA TYGODNIA: ŚWIĘTO MAMY I
TATY
TEMAT DNIA: KOCHAM MOJĄ MAMĘ
·
CELE OGÓLNE: Wzmacnianie więzi rodzinnych. Dostrzeganie roli mamy i taty w życiu dziecka-
rozwijanie umiejętności wypowiadania się na temat uczuć, rozpoznawanie i
nazywanie uczuć. Rozwijanie sprawności manualnych.
I.Witam
Was Kochane Misie. Już niedługo, bo we wtorek w przyszłym tygodniu będziemy
obchodzić piękne święto - DZIEŃ MATKI.
Dzisiaj spróbujemy nauczyć się krótkiego
wierszyka. Proponuje żeby to Tatuś poćwiczył z dzieckiem, o ile to oczywiście
możliwe.
"Dzień Matki"
Zebrał Jaś kwiatów garść na zielonej łące
Zebrał Jaś kwiatów garść na zielonej łące
Kaczeńce, złocieńce trzyma w każdej rączce.
- Mamusiu, Mamusiu! Wyjrzyj na próg chaty
to Ci dam - to co mam - buziaka i kwiaty.
- Mamusiu, Mamusiu! Wyjrzyj na próg chaty
to Ci dam - to co mam - buziaka i kwiaty.
II.
Zachęcam Was Drodzy Rodzice do przeczytania opowiadania,, Zajączek
z rozbitego lusterka” H. Bechlerowej. Opowiadanie ma walor wychowawczy. Tekst znajdziecie na
audiobooku lub poniżej w formie książkowej.
To wzruszająca opowieść o
chłopcu, który na pewno nie chciał nikomu sprawić przykrości, ale tak wyszło,
że… żałował swojego zachowania. Tajemniczy zajączek pomógł mu wybrnąć z
kłopotów.
Piotruś lubi
słuchać opowiadań
mamy. Kiedy za oknem pada śnieg i gwiżdże wiatr, Piotruś prosi:
— Opowiedz o tygrysku, któremu jest gorąco i chowa się w cień pod drzewo.A latem,
kiedy Piotruś nie może zasnąć, bo jest mu tak gorąco, jakby
był tygrysem w ciepłym kraju, mówi do mamy:— Białemu misiowi na
pewno jest chłodno, bo śpi na poduszce ze śniegu. Opowiedz o misiu!
I mama
opowiada o misiu, o tygrysku, ale najczęściej o zajączku.
Ten zajączek
jest zupełnie niepodobny do innych zajączków: raz jest różowy, za chwilę
błękitny, to znowu złoty. A czasem taki, jak tęcza. Mama opowiada o
nim zawsze, gdy zdarzy się coś nieprzyjemnego: gdy stłukł się
porcelanowy biały króliczek, gdy zginął miś, gdy szyby są szare
od deszczu i nie można wyjść na dwór. A podczas choroby
Piotruś chciał słuchać o zajączku przez cały dzień. Więc mama
wciąż opowiadała o nim nowe historie.
— Czy on
mieszka w lesie?— pyta Piotruś.
— Nie — mówi
mama.— Przecież lis zobaczyłby z daleka jego tęczowe uszy. I jastrząb też.
Więc
zajączek chowa się, jak umie. Kto wie, czy nie mieszka sobie gdzieś w jakimś
kąciku?…
— A czy
można go zobaczyć? — pyta jeszcze Piotruś.— Myślę, że tak.
Zajączek
może wyskoczyć ze swojego ukrycia nie wiadomo, kiedy—
odpowiada mama.
A Piotruś
rozgląda się po całym pokoju.
— Mnie tak
nudno leżeć w łóżku. Zawołaj go! Mama kręci głową.
— On nie
usłucha. Sam wie najlepiej, kiedy przyjść. Mama wyszła z pokoju, a Piotruś
zajrzał pod łóżko. Wysunął szufladkę stolika, odchylił firankę. Ale
nigdzie nie było widać nawet koniuszka tęczowego ucha.
Potem
obejrzał wszystkie kąty. „Nie ma. Na pewno mieszka zupełnie gdzie indziej, nie
u nas” — pomyślał. Ledwie Piotruś wyzdrowiał, zachorowała Basia. Mama
siedziała teraz przy jej łóżeczku, tak jak przedtem przy łóżku Piotrusia.
I tak samo opowiadała bajki.
— Tylko o
zajączku nie mów jej nic a nic — prosił Piotruś.
— On jest przecież
tylko mój. I twój — poprawił się zaraz.
— A Baśce
możesz opowiadać o misiu i tygrysku.
Mama dała
Basi lekarstwo, zmieniła kompres, strząsnęła termometr. Potem usiadła na
chwilę. Była bardzo zmęczona, nie spała przecież prawie całą noc.
— Ja ci pomogę,
chcesz? — ofiarował się Piotruś.
Ale nie
pomógł. I jeszcze przy śniadaniu skrzywił się, bo dostał kaszę z mlekiem.
Klapnął łyżką w talerz, aż opryskał siebie i tatusia.
A potem
uderzył Mucka skakanką. Mucek warknął i schował się pod łóżko.
W tej samej chwili
zaczęła płakać Baśka, że ją boli głowa.
Mama
przyłożyła rękę do czoła, jakby to ją, a nie Basię bolała głowa, i westchnęła:
— Ech, pójdę
sobie za góry, za lasy!
Tatuś wstał
od stołu, przy którym pisał. Powiedział mamie, żeby odpoczęła, i
usiadł przy Basi. A Piotruś właśnie w drugim pokoju wymyślił
sobie nową zabawę: skakanie z krzesła.
— Przestań,
bo strącisz doniczkę! — ostrzegła mama.
Doniczka z
paprotką stała na małej półeczce koło okna.
Piotruś
jakby nie słyszał. Skoczył drugi raz z szeroko rozłożonymi rękami.
— Piotruś!
— upomniała znowu mama zmęczonym głosem.
Piotruś
skoczył trzeci raz. Zawadził ręką o ścianę i… trzask! Paprotka? Nie.
To spadło ze
ściany lusterko mamy. Ładne, okrągłe lusterko. Miało wąską błyszczącą
ramkę, a na samym jego brzegu można było zobaczyć kolorową
tęczę. Lusterka już nie było. Na podłodze leżało siedem, a
może więcej kawałków i błyszcząca ramka.
Mama
spojrzała na rozbite lusterko i nie powiedziała nic. Jakby się
zupełnie nie gniewała.
Potem wzięła
z krzesła szal z frędzlami, zawołała:
— Chodź,
Mucek!
I wyszła.
Piotruś słyszał, jak głośno zamknęły się drzwi. Pobiegł do tatusia.
— Gdzie mama
poszła? — zapytał cicho.
Nie mógł
pytać głośniej, bo pewnie by się rozpłakał. Tatuś otulił Basię
kołderką, schował termometr i dopiero wtedy popatrzył na Piotrusia.
— Nie wiesz,
gdzie mama poszła? Chyba za góry, za lasy.
Odwrócił się
do okna, jakby Piotrusia wcale w pokoju nie było. Żeby chociaż jeszcze
słówko powiedział!… Nic.
Piotrusiowi
zrobiło się tak smutno, jak nigdy dotąd. Jeszcze smutniej niż tego
dnia, kiedy stłukł się porcelanowy króliczek albo zginął
miś. Wrócił do rozbitego lusterka, usiadł na podłodze. Złożył
wszystkie kawałki razem w środku błyszczącej oprawki.
Zamknął oczy
i pomyślał:
„Żeby
przyszedł czarodziej i skleił lusterko! Żeby się ukazała dobra
wróżka!” Ale czarodziej nie przyszedł i dobra wróżka też się nie
ukazała. Piotruś wyjął z ramki największy kawałek rozbitego lusterka.
Na jego brzegu mrugnęła śliczna tęcza. Piotruś podszedł do okna i w słońcu
poruszył lusterkiem. Na ścianie naprzeciw okna mignął jasny krążek. Za
nim drugi mniejszy i jeszcze trzeci. Biegały po ścianie,
tańczyły po suficie, wskakiwały na krzesło, na półkę…
I nagle… Ten
największy, najjaśniejszy krążek szybko skoczył ze ściany na podłogę.
Piotruś
spojrzał w to miejsce: słonecznego krążka nie było. Przed
Piotrusiem stał zajączek. Stał na dwóch łapkach, uszy miał
opuszczone. Piotruś nie zdziwił się zupełnie, że zajączek jest taki jasny,
błyszczący, że mieni się kolorowo, jak tęcza na brzegu lusterka.
Podszedł do
niego bliżej i zapytał:— Ty jesteś z opowiadania mamy, tak?
Zajączek
kiwnął głową, a jedno jego ucho błysnęło jak przed chwilą słoneczny krążek na
ścianie. Piotruś podszedł jeszcze bliżej.— Czy… czy możesz zrobić tak,
żeby lusterko nie było rozbite? Zajączek poruszył głową w jedną i w drugą
stronę, jakby chciał powiedzieć: nie.— To chodź ze mną poszukać mamy —
powiedział Piotruś i mocno ścisnął w ręku kawałek lusterka. Otworzył
cicho drzwi i wyszedł razem z zajączkiem.
Minął podwórko, a za furtką wąska dróżka prowadziła przez ogród i łąkę. Piotruś przystanął.
Minął podwórko, a za furtką wąska dróżka prowadziła przez ogród i łąkę. Piotruś przystanął.
— Mama
poszła pewnie za góry, za lasy. Czy wiesz, gdzie to jest? — zapytał.
Czekał, aż
zajączek się odezwie, powie „tak” albo „nie”. Ale on znowu kiwnął tylko
głową. I znowu jedno ucho błysnęło jak słoneczne kółeczko na ścianie.
Piotruś
szedł teraz przez łąkę i patrzył, jak zajączek idzie raz obok niego, raz
przed nim. Nie wiedział, czy to on sam zna drogę, czy zajączek go
prowadzi.
„Pewnie
zajączek — pomyślał Piotruś — już on najlepiej wie, gdzie jest mama”.
Za łąką rósł
brzozowy lasek. A tam, gdzie lasek się kończył, pod małą brzózką siedziała
właśnie mama. Siedziała na ściętym pniu, podparła brodę rękami i
patrzyła przed siebie tak, jakby nic nie widziała. Każda mama, kiedy jest
bardzo zmartwiona, patrzy przed siebie tak, jakby nic nie
widziała. Mucek leżał obok na trawie, z nosem na łapach. Widać i jemu
było niewesoło.
— Widzisz,
jest! — powiedział Piotruś głośno do zajączka.
Mucek
podniósł łeb i szczeknął, a mama nie zdążyła się nawet obejrzeć — Piotruś już
był przy niej, objął za szyję.
Zaczął mówić
prędko o wszystkim: o lusterku, o zajączku, o tym, jak zrobiło się
smutno, kiedy mama poszła. Mama nic nie mogła zrozumieć.
Zdjęła ręce
Piotrusia ze swojej szyi. Już nie była, zmartwiona. Uśmiechnęła się.
— Sam mnie
tu znalazłeś, synku? — pytała. — Taki kawał drogi?
— Nie sam,
nie! Zajączek mnie przyprowadził.
— Zajączek?
— dziwi się mama.
— Tak. Ten
kolorowy. Przecież jest ze mną.
Mama
spojrzała po ziemi, po trawie…
Błysnęło coś
— jakieś światełko, i zaraz zgasło, jakby się schowało w kawałku lusterka,
które Piotruś ściskał w ręku.
— O,
wskoczył do lusterka! On w nim mieszka. Nie w żadnym kąciku.
— Jak to?
Naprawdę go widziałeś? — dziwi się mama i znowu patrzy wokoło, jakby szukała zajączka.
— Przyszedł
do mnie. I od razu wiedział, że tu jesteś.
A jakbyś
poszła naprawdę za góry, za lasy, też by mnie zaprowadził. Ale nie chodź
już nigdy. Ja… Piotruś nie mówi dalej, chowa głowę pod szal mamy. I nagle
wszystkim: i mamie, i Piotrusiowi, i Muckowi robi się wesoło. Mucek skacze i
koniecznie chce polizać Piotrusia w nos. Przed samym domem Piotruś
zajrzał do lusterka tak, żeby mama nie widziała.
— Czy
przyjdziesz jeszcze? — zapytał cicho.
Ale nikt nie
odpowiedział. I w lusterku nie widać było nawet koniuszka zajączkowego
ucha. Tylko na brzegu lusterka mrugnęła tęcza.
—
Przyjdziesz! Wiem, że przyjdziesz! — ucieszył się Piotruś.
Po
przeczytaniu proszę z dzieckiem porozmawiać nt opowiadania zadając pytania: Kto
występuje w opowiadaniu?O co prosił
Piotruś mamę przed snem?O czym
opowiadała mama, kiedy zdarzyło się coś nieprzyjemnego?Jaką
przykrość sprawił Piotruś mamie? Jak czuła się wtedy mama Piotrusia?
Kto pomógł
odnaleźć mamę? Jak Piotruś przeprosił mamę?
Po lekturze
proponuję dać dziecku małe lusterko i w
momencie pojawienia się słońca w Waszym pokoju możecie puścić lustrzane
zajączki na ścianę. Naprawdę super zabawa.
III. „
Tęczowy zajączek”- praca z wykorzystaniem różnorodnych materiałów.
Proponuje
wykonanie zajączka, który będzie nawiązywał do przeczytanego opowiadania.
Będzie również miał inną funkcję-wychowawczą. Jeśli dziecko będzie grzeczne
zajączek będzie kolorowy – tęczowy, jeśli zdarzy mu się coś spsocić to zajączek
się schowa, czyli przesuwamy sylwetę na kolor biały. Zajączek może zamieszkać w pokoju dziecka. Rodzic pomoże tylko przy
wycinaniu zajączka i łączeniu elementów. Dziecko maluje połowę talerzyka w kolorach tęczy lub jak potrafi. Potrzebne materiały i przebieg
znajdziecie Państwo na zdjęciach. Udanej zabawy.
Serdecznie Was pozdrawiamy. Pani Dorotka i Pani Ania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz