środa, 8 kwietnia 2020

DRODZY RODZICE

                          Uczymy się żyć w nowej rzeczywistości i różnie to znosimy. W lepszej sytuacji są optymiści, bo nie pozwalają sobie na zamartwianie się „na zapas”, ani na załamywanie się w trudniejszych chwilach. Pesymiści powiedzą: „ ale ja jestem inny; taki już jestem i nic na to nie poradzę. ...I tu się mylą: okazuje się, że OPTYMIZMU MOŻNA SIĘ NAUCZYĆ
                         Jeśli wiesz, że jesteś  pesymistą, a postanowisz zmienić swoje podejście do codzienności, może Ci w tym pomóc poniższa, przykładowa lista JAK BYĆ OPTYMISTĄ:

-przebywaj z optymistami, bo optymizm jest zaraźliwy;

-wyszukuj dobre strony każdej sytuacji i na nich się koncentruj;

-traktuj sytuacje trudne jako okazję do nauki, w myśl zasady, że drugi raz tego blędu nie popełnię;

-pochwal się swoimi osiagnięciami innym i pozwól, aby Cię chwalili;

-zrób sobie listę dobrych przekonań o sobie samym i czytaj ją co jakiś czas;

-planuj swoje działania, stosuj metodę małych kroczków – wtedy lepiej widać postępy;

-szukaj wielu rozwiązań, wybieraj działania świadomie;

-dziel wydarzenia na te, na które masz wpływ i te, na które wpływu nie masz. Do tych drugich uśmiechaj się z wyrozumiałością, pierwszymi zarządzaj;

-mów otwarcie o swoich trudnościach i niepowodzeniach. Miej pewność, że niepowodzenia zdarzają się wszystkim ludziom, różni ich tylko otwarte mówienie o nich i umiejętność korzystania z nich.
              
             Ta ostatnia umiejętność może się Wam bardzo przydać w procesie wychowawczym, we własnym domu. Rodzice powinni szanować własne ograniczenia. Jeśli w danej chwili jesteście zbyt zmęczeni, albo nie macie ochoty na to, o co prosi Wasze dziecko- nie zmuszajcie się do tego, bo swoim samopoczuciem, nastrojem i tak zepsujecie całą zabawę. Nie musicie, więc mieć poczucia winy, że nie poświęccie się dla swoich dzieci. Gdyż wtedy, gdy poświęcacie się dla nich-nie licząc się z Waszymi uczuciami i tak nie spełniacie ich oczekiwań, a w dodatku uczycie dzieci, że można Was wykorzystywać w nieskończoność. Jeśli powiecie dzieciom, co naprawdę czujecie w danej chwili dajecie im możliwość zainteresowania się potrzebami drugiego człowieka.

            Pewnie wielu z Państwa ma pewność lub przekonanie, że klapsem można zmusić dziecko do posłuszeństwa. Nie oszukujcie się! Za każdym razem, kiedy dajecie dziecku klapsa, uczycie je : „Kiedy jesteś zły – bij!”. Niestety nie słyszałam, by ktoś wychował w ten sposób bardziej kochającą, ludzką istotę. Dlatego, gniew bez ubliżania jest jedyną alternatywą dla niehumanitarnych metod. Oczywiście nie chodzi o to, by rodzice umieli przemawiać ze spokojem, gdy w środku aż się gotują, ale chodzi o to, żeby złość wyładowywać po trochu, a nie w jednym, wielkim wybuchu. Nie jest możliwe zachowanie cierpliwości, kiedy ogarnia nas złość. To tak, jakbyśmy jedną nogą przyciskali hamulec, a drugą pedał gazu. W ten sposób nie da się prowadzić samochodu. Bądźcie więc dla siebie przynajmniej tak dobrzy, jak dla własnego samochodu.
Dziecko tak krótko jest z rodzicami, a tak wiele trzeba je nauczyć, zanim pójdzie w świat. Czy nie byłoby wspaniale, gdyby można było przetwarzać wlasną złość i wykorzystywać ją nie do obrażania, ale do przekazywania dzieciom wartościowych informacji? Np., zamiast „Nie znęcaj się ty stary byku nad mniejszym od siebie!”, można powiedzieć: „Tylko za obopólną zgodą wolno się siłować”, albo: „Macie do wyboru: możecie bawić się lżejszą piłką, albo tracicie przywilej…Decyzja należy do was!”. I nie czekajcie, aż gniew i złość urośnie tak bardzo, że nie da się jej powstrzymać- musi wybuchnąć! Wyrażajcie od razu Wasze uczucia kiedy jeszcze Was nie przerosną!

Kiedy karzemy dziecko odbieramy mu szansę przyjrzenia się sobie samemu. Kiedy karzemy dziecko, wszystko staje się dla niego zbyt łatwe. Dziecko czuje, że zapłaciło za swoją „zbrodnię”, że wyrok został wykonany. Teraz może swobodnie kontynuować występek. Od dziecka, które zrobiło coś złego wymagajmy, żeby zajrzało do swego wnętrza, żeby trochę pocierpiało, pomyślało o tym co czuje, zaczęło ponosić pewną odpowiedzialność za swoje życie. Rodzice, którzy przestają karać dzieci, także na tym korzystają. Nie czują się winni i nie mają potrzeby wynagradzania im tej krzywdy. Mają  też więcej swobody przy mówieniu „nie” i nawet nie czują potrzeby, żeby się tłumaczyć. Nie oznacza to też byśmy czasami w przemyślany sposób nie mogli ustąpić: „Przemyślałam to…”, „Rozważyłam to jeszcze raz…”, albo „Dzisiaj zrobimy małe odstępstwo od reguły…”



                 Życzę zdrowych i spokojnych Świąt Wielkanocnych oraz dużo ciepła rodzinnegoWasz psycholog: Bożena Klek


P.S. Przypominam mój numer telefonu: 500 041 166 dostępny od poniedziałku do piątku w godzinach 9.00 do 12.00.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz