DRODZY RODZICE!
Witam serdecznie i pragnę pomóc Wam w
sposób bezpieczny i terapeutyczny zdyscyplinować Wasze pociechy, które z
pewnością często, szczególnie w domu są nieposluszne.Nie wynika to z ich złej
woli, ale z ciekawości świata. Dlatego wydawanie zakazów i nakazów kończy się
tak jak poniższa historia z Kotkiem Mruczkiem (autorstwa Elżbiety Śnieżkowskiej
– Belak). Dziecko trzeba usamodzielniać i przyzwyczajać do niebezpieczeństw,
które mogą mu grozić. Pozostawione samo sobie może wpaść w różne pułapki,
których się nie spodziewa. Czasem takie wydarzenia wywołują w dziecku żal i
bezradność, a czasem – złość. Mały złośnik spontanicznie wyładowuje ją na
otoczeniu. Na rodzeństwie, kolegach, koleżankach,, rodzicach, dziadkach. Bajka,
którą przeczytacie razem z dzieckiem, ma doprowadzić je do dwóch wniosków. Po
pierwsze, że nie można bez pozwolenia oddalać się od starszych, a po drugie, że
nie wolno swojej złości i wszelkich złych emocji odreagowywać na innych.
Zapytajcie dziecko, co je złości i w jaki sposób okazuje tę złość. Czy krzyczy
na kogoś, czy się obraża? Czy czuje się bezradne i płacze, a może szarpie i
bije koleżankę lub kolegę w przedszkolu?
Niech dziecko narysuje swoje zachowania
związane z okazywaniem złości. Musicie mu powiedzieć, że ma prawo do złości.
Złość jest normalnym zjawiskiem, nie można jednak z tego powodu krzywdzić
innych.
O KOTKU, KTÓRY NIE SŁUCHAŁ MAMY
Nasz znajomy ogrodnik pan Różyczka
dostał kiedyś w prezencie na imieniny kotkę. Nazwał ją Kocia. Kocia była biała
jak mleko, tylko ogon i uszy miała czarne. Była miłym kotem, ale czsem psociła.
A to kwiatek z parapetu strąciła, latając za muchą, a to wskoczyła do kubła z
węglem i umorusała się na czarno, a to znowu wlazła na szafę, usadowiła się na
walizce pana Różyczki w jego sypialnym pokoju i wcale nie chciała zejść.
Dopiero, gdy ogrodnik po pracowitym dniu kładł się do łóżka, skakała wprost na
niego z tej szafy.
Miał poczciwy pan Różyczka wiele
kłopotów z tą Kocią. Buszowała po ogrodzie i sadzie i przynosiła mu do domu
szare myszki albo ptaki. A tego to pan ogrodnik bardzo nie lubił. Założył więc
Koci obrożę z dzwoneczkiem. Kiedy kotka próbowała zbliżyć się do ptaka,
dzwoneczek dzwonił i ptak zrywał się do lotu.
Ale kiedyś Kocia zrobiła panu Różyczce
wielką niespodziankę. W starym koszu, który leżał w szopce bezużytecznie,
urodziła cztery małe kociaki. Były ślepe i bezradne. Były też ciągle głodne,
więc ssały mamusi sutki, pijąc z nich ciepłe mleczko. Kociaki były bardzo
śmieszne. Kiedy trochę podrosły, pan Różyczka postanowił je nazwać. Małą
bialutką kotkę nazwał Śnieżką, czarnego kota z białym kołnierzykiem pod brodą
nazwał Murzynkiem, czarno – białego kotka w łaty nazwał Łatkiem, a zupełnie
innego, bo biało – burego, kotka nazwał Mruczkiem, ponieważ brany na ręce,
mruczał i zasypiał.
Ten Mruczek był ulubionym kotem pana
Różyczki, ale mamie Koci sprawiał bardzo dużo kłopotu. Kiedy wychodziła ze
swoimi dziećmi na spacer po ogrodzie, Mruczek zawsze zostawał w tyle. Nie
trzymał się mamy i rodzeństwa, ale miał swoje własne drogi, którymi chodził.
-
Mruczku, Mruczku – mówiła mama – Bardzo cię proszę, żebyś się ode mnie nie
oddalał. Świat jest wielki i niebezpieczny. Musisz mnie słuchać, bo inaczej
może się to źle dla ciebie skończyć.
Ale psotny Mruczek ani myślał słuchać
swojej mamusi. Bardzo podobały mu się biedronki spacerujące po trawie, kaczki
na podwórku za domem i małe kurczaki, które biegły za kokoszką i popiskiwały.
Zaprzyjaźnił się nawet z jednym z nich i chciał z nim łazić po drzewach, ale
kurczak nie umiał, więc Mruczek odszedł bardzo niezadowolony. Omijał tylko
Azora, psa pana Różyczki, który na jego widok jeżył sierść na grzbiecie i
wyszczerzał kły. Na szczęście Azor był przywiązany do budy i biegał na
łańcuchu, co było dla Mruczka bezpieczne, ale dla Azora bardzo niewygodne.
Mruczek zwiedzał więc ogród i podwórko sam
i nie słuchał się mamy, dopóki... nie zobaczył na kwiatkach róży Pszczoły
Amelii, która razem ze swoimi siostrami zbierała tu nektar na pyszny miód.
Kotek nie wiedział, co Amelia robi, nie
wiedział, że to jest pszczela praca. Chciał się z kimś pobawić, a swoje
rodzeństwo zostawił, jak zwykle na podwórku. Podbiegł więc do Amelii i zaczepił
ją łapką. Musiał przy tym podskoczyć, bo nie dosięgał do kwiatka, na którym
siedziała Pszczoła. Amelia odwróciła się i, niewiele myśląc, użądliła małego Mruczka w nos.
-
Ojej, ojej! - wołał kotek. -Co się stało? Jak to bardzo boli! Coś mnie ukłuło w
nos!
Ale naokoło nie było nikogo, kto by mu
pomógł. Wtedy kotek zezłościł się bardzo, zaczął biegać po rabatce z kwiatkami
i je deptać. - Co za wstrętna pszczoła! - krzyczał. - Co za paskudny owad! Oj,
oj, jak boli! Skakał tak po kwiatkach stokrotek, aksamitek, nagietków i nie
słyszał ich cichego płaczu. Nagle usiadł bezsilny i sam zapłakał.
-
Widzisz, jak boli, gdy ktoś ci zrobi krzywdę – odezwała się kwitnąca obok Róża.
-
Oj, bo to ta pszczoła...- zaczął Mruczek. - To wszystko przez nią! To na nią
się tak zezłościłem. Nie masz pojęcia, jak mnie boli nos!
-
Wiem, wszystko widziałam. Amelia zareagowala tak nerwowo, ponieważ
przeszkadzałeś jej w pracy. Ona wykonywała ważną pracę zleconą jej przez
królową matkę. A ty jej zabierałeś cenny czas.
-
Ale ja tylko chciałem się pobawić!
-
Wiem – odrzekła Róża. - Wiem, ale kiedy już Amelia cię użądliła, to podeptałeś
wszystkie kwiatki na rabatce. A to je bardzo bolało.
-
Ja nie wiedziałem, że je to boli, nawet pojęcia nie miałem. To tak z bólu i ze
złości!
-
Jak widzisz, twoja złość i twój żal odbiły się na niewinnych kwiatkach, które
ci niczego złego nie zrobiły. Wracaj do mamy, kawalerze. Świat dla takich
małych kotków jest rzeczywiście niebezpieczny. I nie odreagowuj swej złości na
innych. Możesz sobie potupać po ścieżce albo pokręcić się za własnym ogonem. To
z pewnością przyniesie lepsze rezultaty niż deptanie małych, niewinnych
kwiatków.
KONIEC
Pytania i polecenia
pomocnicze:
-Powiedz, dlaczego Mruczek
oddalał się często od swojej mamy – Koci?
-Dlaczego zaczepił Pszczołę
Amelię?
-Co kotek wiedział o pszczołach i
ich pracy?
-Dlaczego Pszczoła Amelia go
użądliła?
-Jak na to zareagował Mruczek?
-Jak czuły się kwiatki podeptane
przez kotka?
-Czy Mruczek miał prawo się
zezłościć?
-Czy powinien odreagować swoją
złość w taki sposób, że podeptał niczemu niewinne kwiatki?Dlaczego?
Życzę miłego czytania, pozdrawiam
serdecznie: Bożena Kłek – psycholog
Katowice, 22 stycznia 2021 r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz